Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 01.djvu/152

Ta strona została przepisana.

bieżał do Jasła: * Nu Panuszku, przyjmij że to, * Co Ci przynoszę z ochotą; * Zda się to Tobie.

Krakowiaczek hoży, młody, na te gody * Wziął za pas fujarkę, kaszki drobnej miarkę: * Zakrzesawszy podkówkami, * I brząknąwszy kółeczkami, * Skoczno pobieżał.

Ślązak wieprzków pędzi parę na ofiarę; * Zostawiwszy trzody, spieszy na te gody; * Chce wyskoczyć z kompanami, * Lecz nie może przed trzosami, * Przed Tem Panięciem.

Idą chłopy od Szkalmierza, znać z kołnierza; * Z czarnemi pałkami, trzaskają nogami: * Pasy mają ćwieczkowane, * Łby guzami obsypane, * Snać po jarmarku.

Lecz nie widać Kujawiana, aby siana * Przyniósł na posłanie, Tobie, śliczny Panie. * Żeby Ci twardo nie było, * I zimno nie dokuczyło * W lichej stajence.

Mazur woła: hojze moja! do oboja, * I do piscałecki, dla tej Dziecinecki: * Zagram ci Jej wdzięcnie, miło, * By się z nami uciesyło * To Paniątecko.

Podlasianin niesie gąskę, siana wiązkę * Także dla Jezusa, którego ma dusza, * Z całego serca miłuje, * Więc też nigdy nie żałuje * Dać Jemu tego.

Litwin z łasa jak kiełbasa, hasa, hasa; * Przyprawia boćwinę, by karmił Dziecinę; * A kałuchę kraje pal-