Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

drapał, to w pierś pięścią się walił. Widząc to, Majka podbiegła do starego, siadła przy nim i precz kąśliwe odganiała stworzenia, tak, że Just mógł wyspać się dobrze, żadnych rozpaczliwych ruchów już nie czyniąc. Gdy po przebudzeniu się dowiedział o tej troskliwej opiece Majki, nie mógł wyjść ze zdziwienia. Czuł, że nie zasłużył na jej dobroć, wiedział przecie, ile to złego jej był wyrządził, a ona zaopiekowała się nim, jak nikt dotąd w życiu, i choć paluszki od złych stworzeń skąsane miała, śmiała się wesoło, szczęśliwa, że stary Just nikomu innemu, jej tylko ten sen spokojny zawdzięczał.
Dobroć zwyciężyła. W oczach oprawcy zakręciły się łzy. Ucałował malutkie ręce królewny i w podarunku przyniósł jej harmonijkę o dźwiękach srebrnych, daną mu niegdyś przez wróżkę sławną, a mającą moc czarodziejską, ale tylko w rękach istot czystych.
— Weź to ode mnie, dziecino — rzekł. — W mojej dłoni ona gra tylko, w twojej — może cudu dokonać.
To też, gdy nakręciła Majka to czarodziejskie narzędzie i ciche, słodkie dźwięki rozlały się dookoła, wnet z drzew wierzchołków skoczyły ku królewnie wiewiórki wesołe; węże i żmije z nor swych wypełzły; frunęło ptactwo, i otoczyły ją zaraz wróble, czyżyki, kosy i sikory, a stary, posępny kruk z dalekiego pola przyleciał, naprzeciw Majki usiadł i w jej błękitne zapatrzył się oczy.
Odtąd było to jedyne towarzystwo, jakie otaczało królewnę. Zawiązała się pomiędzy nią a temi zwierzątkami przyjaźń szczera; kos gwizdał, wróble świergotały, terkotały czyżyki, wiewiórki tuliły się do piersi, węże owijały stopy, drobne ptactwo na ramionach siadało, a kruk rozumiał jej głos i na zawołanie przylatywał.
Nic o tem nie wiedziało otoczenie panującego regenta, on zaś sam nie dowiadywał się o sierotę, całą pieczę nad nią srogiemu Justowi poruczywszy. Codziennie spodziewał się