Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

»Niepokonany«, zamiast po miecz sięgnąć, porwał ogromny stół dębowy i nim, niby tarczą, się osłonił. Czekan grzmotnął w deski i pękł na dwoje, stół runął na ziemię, a »Niepokonany« znikł, jak kamfora.
Teraz dopiero przestały już zupełnie trząść się łydki rycerzom. Rzetelnej nabrali odwagi i głośno drwić a kpić z »Niepokonanego« zaczęli, że ten nigdzie pokazać się nie mógł i przestał z zamku swojego na świat Boży wychodzić.
Taka zmiana w dzielnym niegdyś rycerzu ciekawością napełniła serca ludzkie. Co się stało »Niepokonanemu«, że unika walk turniejowych, spotkań z rycerzami, a już nikt z żywych nie słyszał, by kiedybądź kupca jakiego na drodze złupił, co każdy z rycerzy robił? — Rada w radę postanowili wysłać do »Niepokonanego« kogoś ze swoich, by dowiedział się o przyczynie tej zmiany. Ale tym razem opuściła odwaga rycerzy. »Niepokonany« sił nie stracił: przekonał ich o tem podniesiony w karczmie stół dębowy, którego trzech chłopów unieść nie mogło. Iść?... a nuż »Niepokonany« mścić się zechce za obelg i drwin tyle, i ławą grzmotnie w posła niefortunnego?... Ten więc brakiem czasu, ten febrą, która go nagle chwyciła, ten takiem lub owakiem zajęciem się wytłómaczył.
Co robić?
Aha!
Bezpieczniej będzie dla nich, a trochę ubliżająco dla rycerza, gdy dziadka kościelnego wyślą.
Tak też zrobili.
Dziadek poszedł i dziwną wiadomość im przyniósł. Oto wiedźma stara, gdy »Niepokonany« usnął raz był w sadzie wiśniowym, serce rycerskie wyjęła mu z piersi, a zajęcze włożyła.
Co za radość! teraz »Niepokonanemu« można finfę w nos puszczać, a on tylko omykiem kiwnie i umknie. Ale snadź była i wiedźma druga, która go skarbem jakimś obdarzyła.