Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie pomogły prośby i zaklęcia leśnego. Hej! jesce byś mie kie ty dopod! — odpowiedzał i straszną rzecz, o której, przywlekając w to miejsce oklepiec, myślał, wykonał. Grożąc leśnemu krucicą ręce mu związał, »moze samo tém powrózke, co on mu wte«, i ku olbrzymiemu kopcu wielkich czarnych mrówek go podwlekł, poczem do drzewa przytroczył, a usta ziemią i błotem zatknął i szmatą przywiązał.
— No teroz ze se haw stój do rania, kim cie towarzisia sukać pudom, panie Dobrowolski z Lipnice Murowanej. Jesce ta jaki wilcosek tym mrowcom pomoze. Bądźmy zdrowi! Is, jo cie ta niebedem kolbom śturkoł, boś przecie nie bydle, ba cłowiek.
Ukłonił mu się kapeluszem i poszedł.
Przed świtaniem, kiedy się podkradł w to miejsce, aby Dobrowolskiemu, gdyby jeszcze żył, łeb obuchem ciupagi roz-