Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
140
ŚWIĘTO PRZAŚNIKÓW.

Słoneczna pożoga lala się z popielatego nieba nieskończonymi strumieniami na Jerozolimę, która tarasami potrójnych obronnych murów, gigantycznych wież, pałacu Herodowego i mrowiskami domów, wznosiła się coraz wyżej, aż ku Antonji i Przybytkowi Świętemu, jaśniejącemu, jak tysiące pochodni w blaskach swych ścian białych i złotych blach, pokrywających dach.
Jeźdźcy mrużyli oczy od nadmiaru pocisków świetlnych, bijących z wyżyn świątyni.
Ze zmarszczonemi brwiami stał długo Tytus nieruchomy na koniu, mierząc wzrokiem ogrom i siłę nieprzyjaciela. Dusza jego zaśmiała się do wielkiego czynu. Zagrała w nim krew ojca Wespazjana.