Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/341

Ta strona została uwierzytelniona.
327
PIEŚŃ JONATESA.

W oczach jego płonęły żary natchnienia.
W zaciśniętych ustach rodziły się nawałnice pomsty, przekleństwa i gniewu bezdennego.
Krokiem ogromnym, mężnym przeszedł całe miasto napowrót, po stopniach świątyni poszedł w górę, rosnąc na siłach i wewnętrznej potędze. Minął podwórze kobiet i mężczyzn i miejsce kapłanów i zniknął w przybytku świątyni, aby po chwili ukazać się na jej dachu.
Jeszcze raz objął wzrokiem wszechwidzącym całe miasto Trzech Wzgórzy, biały mur rzymski, co jak sznur zaciskał się koło gardła skazańca, wyniosły pałac herodowy i Antonję, grobowce królów i Heleny, wieże potężne Hippikos, Psefinos i Fazaela,