Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, przykażcie tylko jeszcze aby seniorowie starali się szczerze upór ich pokonywać. — Wiem ja, że z tych wszystkich zapędów pewnie nic nie będzie.
— Jednakże, przerwał biskup — ja bym sądził, patrząc na ten ruch i krzątanie się ich, że jeśli się temu nie zapobieży gotowi swego dokonać.
— Próżne wasze strachy — rzekł król, młodzież łatwo się zapala jak słomiana strzecha, ale też prędko i gaśnie — opamiętają się oni i do nauk powrócą spokojni.
— Daj Boże — rzekł Maciejowski, pożądany by to był pokój, bo by i ze mnie niesłuszne podejrzenia zrzucił. Jeśli by co nowego zaszło, dodał żegnając króla, z oznajmieniem przyślę.
Nie spodziewam się, aby tego było potrzeba, rzekł król żegnając biskupa, a potem dodał: przywileje do waszej pieczęci chciejcie wygotować na jutro.
Bona kwaśno i niechętnie skinęła głową biskupowi, a Barbara ze zwykłą łagodnością rękę ku niemu wyciągnęła, król poważnie i przyjaźnie odprowadził go oczyma aż do drzwi.