Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

znalazł gospodę... Milczący człek, jakby się obawiał z jaką niedorzecznością wygadać... Józia nim pomiata, jak wszystkie młode żony... podtatusiałemi mężami...
Wyprawiła go zaprezentowawszy mnie za jakiemiś sprawunkami, zostałyśmy same... Opowiedziała mi naprzód, jak się rozstała z wiarołomnym Huzarem, który — okazało się później, razem ją i pannę służącą na pensji bałamucił... Ostatnią pono z większem szczęściem... Józia, jako kobieta praktyczna — raz na zawsze wyperswadowała sobie miłość i poszła za Hrabiego...
Później ja jej całe moje życie, boleści, smutki, spowiadać musiałam... Mogłam się przy tej zręczności przekonać, jak historja moja, nawet najmniej widna dla obcych oczów, jej części, te które ja za tajemnicą okryte sądziłam — po świecie w różnych wersjach krążyły... Musiałam wiele fałszów prostować... Zaprowadziłam potem Józię do pokoju Stasia i spłakałam się u kolebki.
I jej łzy zwilżyły oczy, ale otarła je prędko — Ja mam ich już dwoje, a trzeciego... się spodziewam — szepnęła — juściż kocham je bardzo, ale żebyś wiedziała jakie to krzykliwe...
Spojrzałam na nią ze zgrozą.