Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

jazdu siedzi... Wiem że to przyjaciel domu i że go Hrabia nie lubi... i że Ciocia wysoce go szacuje... Zawsze są z sobą... i szepczą. Co oni mogą mieć po całych dniach do narady...?
Wczoraj chodząc w ganku przez okno widziałam, że wziąwszy rękę Cioci, naprzód ją całował bez końca, a potem nie puścił, dopókim ja do salonu nie wróciła. I te przechadzki po ogrodzie...
Mamcia siedzi z Baronem, Ciotka z Rotmistrzem, a ja nieszczęśliwa, choć lalkę znowu sobie gdzie dostać muszę... bo z Miss Jenny... nie ma sposobu wyjść z wikarego Wakefieldskiego i Waltera Scotta.



Dnia 3. Maja.

Awantura co się nazywa!! Mama wyprawiła mnie z Bomburry na przechadzkę do dębiny. Jak mnie bawią te spacery z Angielką, to Bóg wie tylko jeden, a ja druga; ale gdy się mnie chcą pozbyć z salonu, Ciocia nastaje na to że mi służy bardzo świeże powietrze... Cóż robić — gryzę wstążkę od kapelusza i ruszamy...
Pod dębiną... patrzę — Morozkowicz i Opaliński... coś mierzą... Nimeśmy doszły do nich, nasz rządca odszedł, a mój nieprzyjaciel został, coś rozmierzając i zapisując... Angielka słowa po polsku nie umie.