Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu zamilkł i po swoich spojrzał... mrugnęli mu towarzysze i on im.
— Ha! no — odezwał się, kiedy już na to poszło — zobaczymy!! Trzeba rzecz wziąć do namysłu, a że głodno i w żołądku zwija, bośmy na weselną ucztę czekali... każę choć ryby żydowi zgotować...
— Co ci w głowie — odparł Żubr, nie ma żony! aleć obiad gotów..... jedźmy do Żmurek...
— Dalipan jedźmy do Żmurek, zjemy i wypijemy przynajmniej...
Chwilę się pan młody zawahał... stryj łysinę tarł... kwaśno patrząc...
— Do Żmurek! do Żmurek...
— No, to do Żmurek — krzyknął Zbisław, żona moja, dom mój proszę asindziejów za mną... za mną..!
— Hura! wiwat...
— Ale ja... przerwał stryj... niepojadę...
— Ba! ba! my cię nie puścimy... musisz... wrzasnęli podpili biorąc stryja pod ręce — Musisz! dzwoniłeś na wesele... będziesz jadł antypasty... i marcepany...
Z hałasem wielkim wytoczyło się to wszystko z gospody od Hersza. Ludzie szli przy koniach, ale równie podpili jak panowie, bo ich też częstowano... kto mógł, dopadł kul-