Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.
92

Pochód dążył wschodniemi lasami, oddzielającemi Nygaard od równiny. Trzeciego dnia przybył on pod kościół Bro, posuwając się ku lasom, na zachód od Ekeby leżącym.
A gdzie pochód się ukaże, sieje zdumienie — zawsze musi ktoś z pochodu zatrzymać się i odpowiadać na pytania: Czego chcecie? Czego szukacie?
— Szukamy niebieskookiej, czarnowłosej, młodej dziewczyny, która legła w lesie, aby umrzeć. Od tygodnia jej nie widzieliśmy.
— Dlaczegoż szukała śmierci w lesie? Czy była nieszczęśiwa?
— Nie, nędzy nie zaznała, lecz nieszczęście spotkało ją tej wiosny. Od lat kilku kochała się w dawnym proboszczu, Göście Berlingu. Nie była temu winna, Bóg nie dał jej rozumu.
— Ha, skoro jej Bóg nie obdarzył rozumem!...
— Tej wiosny przyszło na nią nieszczęście. Dotąd on jej nie widział, a zobaczywszy, powiedział, że weźmie ją za żonę. Był to żart — on ja porzucił, a ona była niepocieszona. Wciąż wracała do Ekeby. Chodziła za nim, gdzie się tylko ruszył. Natrętną mu była. Kiedy ostatnim razem się zjawiła, poszczuli ją psami. Odtąd nikt jej nie widział.
— Mężczyzni, chodźcie! idzie o życie ludzkie. Może już nie żyje, a może błąka się, nie mogąc znaleźć drogi. Las jest ogromny, a rozum jej u Boga.
— Przyłączcie się do pochodu, chodźcie z nami. Zostawcie owies w stogach, niech się ziarno wykruszy, niechaj wszystkie kartofle zgniją w ziemi; wypuśćcie konie, żeby z pragnienia nie zginęły w stajni, zostawcie otwarte wrota do obory, aby krowy na