Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/97

Ta strona została przepisana.

gdy reszta uciekała, wrzeszcząc chrapliwemi głosami coraz donośniej.
Robert chwycił zranionego ptaka za nogę i pomimo wściekłych jego uderzeń dziobem, udusił go wreszcie, z wielkim trudem.
Ptak, podobny do dropia, był większym, niż gęś; upierzenie miał na grzbiecie i skrzydłach brunatne, spód ciała zaś pokrywał biały, nadzwyczaj gęsty puch.
— Jak widzę, mogę mieć wkrótce pierzynkę puchową — zawołał, śmiejąc się, Robert — ten piękny puch nie ustępuje wcale edredonowemu!
Tak rozmawiając ze sobą, zabrał się do skubania ptaka, czego wreszcie po dłuższej pracy dokonał.
Znalazłszy potem kawałek kamienia, dzielącego się na warstwy, jak łupek, oddzielił odeń cienki kawałek, któremu nadał kształt trójkąta, zaostrzył brzegi jego na skale i osadził go w kawałku drzewa.
Za pomocą tego pierwotnego noża, oczyścił i pokrajał na części ptaka, a chociaż, w braku ognia, musiał jeść teraz surowe mięso, jednak po długiem wygłodzeniu smakowało mu ono wybornie i dodało sił.
Na pierwszy raz zjadł oba uda ptaka, resztę zaś zawiesił w kolczastym krzaku, który mu służył za sypialnię. Był pewien, że przed wieczorem wynajdzie sposób rozniecenia ognia i będzie miał już na wieczerzę pieczone mięso; potem, z wyparowanej wody morskiej zrobi zapas soli, a gdy nabierze sił, potrafi urządzić sobie wygodne schronienie i zdobyć broń, bez której nie wyruszy na przegląd dalszej okolicy!
Przez resztę dnia był gorączkowo czynnym; posługując się swoim niezgrabnym, lecz ostrym nożem, ściął młode drzewko z żywicznym zapachem, należące