Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/569

Ta strona została przepisana.

a szczeniakowi reporterowi, co ongiś wymalował go na czerwono, udzielił nawet wywiadu na całą kolumnę ze specjalnie pozowanemi fotografjami.
Od czasu do czasu spotykał Lizzie, która najwidoczniej czuła żal do losu za to, że zesłał Martinowi sławę. Zwiększało to jeszcze dzielącą ich przepaść. Kto wie, może właśnie dla zasypania tej przepaści zgodziła się wysłuchać próśb Martina i uczęszczać do szkoły handlowej i na kursa wieczorowe, a nawet ubierać u pierwszorzędnego krawca — prawdziwego artysty, który zdzierał zresztą bajońskie sumy. Z dnia na dzień robiła wyraźnie postępy, aż wreszcie Martin zastanawiać się zaczął, czy należy podsycać jej zapał. Wiedział bowiem, że wszystkie starania dziewczyna czyni przez miłość i dla miłości. Chciała nabrać wartości w oczach człowieka kochanego. Wartości takiej, którą on zapewne ceni. Nie podtrzymywał jednak złudzenia: traktował ją po bratersku i widywał zrzadka.
Spóźniony“ ukazał się nakładem firmy Meredith-Lowell, w momencie, gdy popularność Edena sięgała zenitu. Jako powieść, zdobył jeszcze większe powodzenie niż „Hańba Słońca“. Mijały tygodnie, a Martin wciąż, jeszcze poszczycić się mógł tem niebywałem zjawiskiem, że obie jego książki stawiają równocześnie rekord poczytności. „Spóźnionego“ czytali nietylko zwykli amatorzy powieści, ale i czytelnicy „Hańby Słońca“, tych bowiem nęcił u Edena potężny pazur orli, który znać było również w traktowaniu beletrystyki. Najpierw za-