Strona:PL London Biała cisza.pdf/23

Ta strona została przepisana.

za wyjątkiem futer, w które był owinięty Mayson. Futra te obwiązał mocno dokoła ciała towarzysza, końce ich zaś przytwierdził do wierzchołków sosen. Należało już tylko poprzecinać rzemienie, a ciało poleciałoby w górę i zawisło w powietrzu.
Rut wiedziała o ostatniej woli męża i nie sprzeciwiała się jej — biedaczka od urodzenia była przyzwyczajona do bezwzględnego posłuszeństwa; w dzieciństwie już nauczono ją uchylania głowy, jak uchylały ją wszystkie kobiety jej ludu, przed wolą pana stworzenia, — mężczyzny, — a teraz nie mogła sobie poprostu wyobrazić, co to jest nieposłuszeństwo ze strony kobiety. Kead pozwolił jej na pożegnanie ucałować męża — co nie było w zwyczaju wśród jej plemienia, — ale natychmiast potem zaprowadził ją do przednich sani i pomógł przymocować do nóg łyżwy. Rut jakoś bezwolnie wzięła do ręki hamulec i bat i popędziła psy przed sobą. Wtedy Kead wrócił do Maysona, który leżał już bez przytomności. Kobieta oddawna już zniknęła w głębi lasu, a on wciąż jeszcze siedział przy ognisku i wciąż czekał i modlił się, by los sam zesłał śmierć jego towarzyszowi.
Ciężko jest siedzieć samemu z posępnemi myślami w sercu wśród wielkiej Białej Ciszy. Jakże pełnem litości i miłosierdzia jest milczenie pod pochmurnem niebem; szczędzi ono nasz smutek, otacza nas, rzekłbyś, niezmiernem współczuciem; ale jakże bezlitośną jest Biała Cisza pod zimnem, stalowem niebem, tak straszliwie jasnem i bezdusznem.