Strona:PL London Biała cisza.pdf/35

Ta strona została przepisana.

— Na nieszczęście, ją już kiedyś uczono tańczyć, ale nieprawidłowo, — rzekł Prins, do siedzących na ławie, posadziwszy zadyszaną uczenicę. — Chwyta co prawda bardzo szybko pas, ale poszłoby gładziej, gdyby przedtem wcale nie uczyła się tańczyć. Tylko, co to ma ona za szczególny ruch, — Prins poruszył głową i ramionami, naśladując ów charakterystyczny ruch, który Magdalena wykonywała od czasu do czasu przy chodzeniu.
— To jeszcze szczęście, że wychowywała się w misji, a nie u swoich, — odparł Kead. — Nosząc ciężary, indjanie przytrzymują je głową i ramieniem za pomocą specjalnego rzemienia. U niektórych indjanek jest to bardzo wyraźne; ale ona, zanim wyszła za mąż, nie nosiła ciężarów; a i potem zmuszona była robić to tylko zpoczątku. Tak, niemało napracowała się i nacierpiała u męża; wiesz, że i głodówkę w Fort Mayle przebyli razem?
— Ale jakże tu odzwyczaić ją od tej wady?
— Nie wiem. Możeby się jej pozbyła, gdyby prowadzić ją na przechadzki i pilnować, żeby tego nie robiła. Jakże myślisz, Magdaleno?
Magdalena skinęła potwierdzająco głową — jeżeli doradza tak Malmut Kead, to musi to być dobre i trzeba tak robić.
Odpoczęła już i podeszła do nich, żeby rozpocząć lekcję i nie tracić czasu na próżno. Harringtone obejrzał ją uważnie od stóp do głowy, jak się ogląda konie na targu; rezultat oględzin był tak korzystny, że nie mógł powstrzymać się od zapytania: