Strona:PL London Biała cisza.pdf/95

Ta strona została przepisana.

odpłynęła, a załoga jej, przeklinając, rozpięła żagiel. Rasmounsen odpowiedział im takiemi samemi przekleństwami, poczem zabrał się do wylewania wody. Maszt i żagiel wlokły się za łodzią dodając jej nieco równowagi.
W trzy godziny potem Rasmounsen’a do cna wyczerpanego, zesztywniałego, z nieprzytomnym wyrazem w szeroko otwartych oczach, wyrzuciło na zamarzający brzeg koło ujścia Jeleniej Rzeki, do samego końca jednak ani na chwilę nie przestał mechanicznie pracować przy wiadrze. Dwóch ludzi, kurier rządowy i przejezdny metys, wyciągnęło go na brzeg, ocalając jego ładunek i „Almę“. Płynęli w przeciwnym kierunku na indyjskiej pirodze, a na noc przyjęli go do swego obozowiska. O świcie odjechali, ale on postanowił zostać przy swoich drogocennych skrzyniach.
Od tego dnia po całej okolicy rozeszła się legenda o człowieku z tysiącem tuzinów jaj. Poszukiwacze złota, na gwałt spieszący się, by dojechać do miejsca swego przeznaczenia przed ostatecznem nastąpieniem zimy, przynieśli wieść o jego ukazaniu się w kraju. Starzy osadnicy Fortu Mayle i w Sirkl-City, dzielni pionierzy o żelaznych szczękach i żołądkach, poodgniatanych od ustawicznego odżywiania się suchym bobem, na samo wspomnienie o nim zaczynali marzyć o kurach i przeróżnych potrawach ze świeżych jarzyn. Zajmowano się nim równie żywo i w Dahi i Shahoy, w jednem i drugiem mieście obserwowano jego ruchy i rozpytywano o niego wszystkich