Strona:PL Lord Lister -02- Złodziej kolejowy.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.
5

do tego dziwnego środowiska. Rozpoczęła długą historię:
— Jestem sierotą i do niedawna jeszcze mieszkałam w jednym z najlepszych londyńskich pensjonatów. Po śmierci mej matki — ojciec mój zmarł dwa lata temu — nie miałam środków do na dalszą edukację. Poczęłam szukać zajęcia. Parę dni temu przeczytałam w gazecie, że jakaś rodzina, mieszkająca na Marshall Street, poszukuje panny do dzieci. Ponieważ nie miałam pieniędzy na dorożkę, postanowiłam udać się tam pieszo. Wychowana na wsi, bardzo słabo orientuję się w ulicach Londynu. Od czasu do czasu musiałam pytać się policjantów o drogę. Nagle znalazłem się w tej dzielnicy: nigdzie ni śladu policjanta. Zwróciłam się do jakiegoś młodego człowieka i, zaofiarowawszy mu sześć pensów, poprosiłam, aby odprowadził mnie na Marshall Street. Zgodził się, lecz powiedział, że najpierw musi wstąpić, coś zjeść, bo droga jest jeszcze daleka. Prosił mnie, abym razem z nim weszła do restauracji, gdzie rzekomo za skromną kwotę można się było najeść do syta. Długi marsz podziałał podniecająco na mój apetyt. Zgodziłam się. Restauracja, do której wprowadził mnie mój przewodnik, przejęła mnie obrzydzeniem. Podejrzane typy i dziwne dziewczęta... Mój przewodnik przysiadł się do stolika, przy którym siedzieli jego przyjaciele. Zamówił jedzenie i picie. Po upływie pół godziny opuściliśmy ten lokal. Dwaj przyjaciele mego przewodnika wyszli wraz z nami. W towarzystwie trzech młodzieńców przebiegałam nieskończony labirynt ulic londyńskich. Nie orientowałam się, gdzie się znajdujemy. Nagle poczułam ogromne zmęczenie, które napróżno starałam się opanować. Co się później stało — nie wiem. Gdy obudziłam się, znajdowałam się w jakiejś nędznej izbie, okryta brudnymi szmatami. Na me wołanie weszła stara, pomarszczona kobieta. Nazywała mnie „gołąbką“ i usiłowała uspokoić. Obiecywała mi piękne stroje jeśli będę zachowywała się posłusznie. Nie rozumiałam, co miało to oznaczać. Przed godziną ci sami młodzi ludzie zjawili się w izbie i wbrew mej woli zawlekli mnie do jakiej spelunki. Tam obrzucili mnie gradem wymysłów, gdy nie chciałam dać się pocałować jakiemuś mężczyźnie. Wypadłam na ulicę, gdzie na szczęście spotkałam pana. Mój Boże, cóż mam teraz począć?
W głosie młodej dziewczyny brzmiała prawdziwa rozpacz.
— Niech się pani uspokoi — rzekł Raffles — Jest pani pod dobrą opieką.
Charles Brand zdziwił się niezmiernie na widok swego przyjaciela, wracającego z kobietą. W świetle elektrycznych żarówek Raffles poraz pierwszy przyjrzał się dokładnie nieznajomej. Miała delikatne rysy twarzy i bardzo piękne, białe, wypielęgnowane ręce. Nie zadając dalszych pytań, powierzył ją opiece żony swego lokaja, polecając traktować ją z jaknajdalej idącą delikatnością.
— Spędziliśmy dziwną noc — rzekł do swego przyjaciela przed udaniem się na spoczynek. — Włamanie, które nie przyniosło nam żadnego łupu, diamenty, które nie należą do nas i wyratowanie od hańby uczciwej dziewczyny. Czyż nie dosyć tematu do sensacyjnej powieści?

Odnaleziona

Nazajutrz Raffles złożył wizytę miss Hetty Brown, zamieszkałej przy Essex Street 16. Miał przy sobie list, znaleziony w skrytce bankiera.
Drzwi otworzyła mu dama o bardzo godnym wyglądzie.
— Chciałem zapytać o miss Brown? — rzekł. — Jestem jej dalekim krewnym.
Na twarzy damy odbiło się zdziwienie.
— Bardzo mi przykro, panie.... panie...
Raffles zrozumiał, że nie dosłyszała nazwiska pod jakim się jej przedstawił:
— Mister Gold.
— Bardzo panu dziękuję, mister Gold — skinęła dama przyjaźnie głową.
Szkoda, że nie przyszeł pan wcześniej. Zdaje się, że nie wie pan o nieszczęściu, które dotknęło miss Hetty?
— Wczoraj dopiero przybyłem z Amsterdamu — odparł, udając wzruszenie. — Nie wiem o niczem. Ostatni list od miss Hetty otrzymałem, gdy jeszcze byłem na Jawie.
— To bardzo smutne. Trzy miesiące temu miss Hetty otrzymała wiadomość o śmierci jej matki. Ta śmierć pozbawiła biedaczkę wszelkich zasobów. Wierzyciele zabrali jej ostatnią posiadłość ziemską, prześliczny majątek wraz z zamkiem.
— To istotnie bardzo smutne... Czy mogłaby mi pani podać obecny adres Hetty Brown?
— Oczywista. Miss Hetty mieszka u niejakiej pani Snyder na Tower Street 12.
— Dziękuję za wyjaśnienia, jakich mi pani raczyła udzielić. — rzekł Raffles, żegnając się uprzejmie. — Jeśli odnajdę Hetty, nie omieszkam sprowadzić ją z powrotem do pani pensjonatu.
— Sprawi mi pan tym prawdziwą przyjemność, panie Gold.
W godzinę później znalazł się pod wskazanym adresem. Brudna, niedbale ubrana kobieta otworzyła mu drzwi. Z mieszkania zionęło praniem i resztkami jedzenia.
— Chciałbym mówić z miss Hetty Brown — rzekł Raffles.
— Czego? — zaśmiała się drwiąco megiera. — Pan chce mówić z miss Hetty? A możeby pan tak przypadkiem zapłacił za nią to, co została mi winna?
— Oczywiście — odparł Raffles — uczynię to z przyjemnością. Ale przed tym muszę porozmawiać z miss Brown.
— To szukaj jej pan sobie! Od pięciu dni nie pokazała tu swego nosa. Diabli wiedzą, gdzie się teraz obraca. Może zwłoki jej pływają po falach Tamizy. Może gdzieś pije w knajpie zamiast pracować?
— A więc nie wie pani, gdzie znajduje się obecnie miss Hetty Brown?
— Ile razy mam to panu powtarzać?
— Czy mogę obejrzeć pokój, który zajmowała?
— Pozostała mi winna za dwa dni. Zapłać pan dług, to będziesz mógł obejrzeć pokój.
Raffles wyciągnął sześć pensów, na które stara rzuciła się drapieżnie.
— Oto jej pokój, — rzekła, wprowadzając go do ciemnej izdebki, której malutkie okno wychodziło na cuchnące podwórze. — Cały jej majątek, to trochę bielizny. Nie warte dwóch groszy... Ale czego pan tu szuka?
— To nie pani rzecz. Wrócę tu jutro, żeby dowiedzieć się, czy Hetty nie wróciła. W wypadku,