Strona:PL Lord Lister -06- Diamenty księcia.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.
10

prawdziwych i znalazłem je bez trudu w ukrytej szafie. Włożyłem więc fałszywe diamenty do kasetki, sam zaś zabrałem z sobą prawdziwe. Nazajutrz dyrektor, widząc że klejnoty z kasetki znikły, nie wątpił, że skradziono imitację. Prosta historia, czyż nie prawda?
Nie odpowiedziała. Spoglądała z podziwem na wytwornego młodego człowieka, opowiadającego jej ze spokojem dziwaczne historie. Tym razem nie powinien wymknąć się jej z rąk. W duszy przysięgła mu zemstę.

Guala — kwiat zapomnienia

Dyżurny policjant oznajmił Blakowi o postanowieniu, jakie powzięli wspólnie główny dyrektor „London and Sudwest Banku“ oraz szef bezpieczeństwa Scotland Yardu.
Wobec tego, że przeniesienie diamentów do banku związane było z pewnym niebezpieczeństwem, postanowiono pozostawić klejnoty przez noc, na wystawie, strzeżonej przez przeszło pięćdziesięciu policjantów.
Mister Blake i kobieta-detektyw mieli przez całą noc pełnić kolejno dyżury na sali.
Z nadejściem wieczora lord Lister zwrócił się do niej uprzejmie:
— Jeśli pani nie ma nic przeciwko temu, chciałbym się zwolnić na godzinę. Muszę zjeść kolację w domu.
— Chętnie zastąpię pana w tym czasie.
— Proszę iść śladem mister Blaka, aż do jego domu — rzekła cicho do jednego z agentów, gdy tylko lord Lister wyszedł z sali.
— All right.
Człowiek ruszył śladem Blaka, który szedł spokojnym krokiem poprzez ulice Londynu i z rozkoszą wdychał świeże powietrze. Lord Lister udał się na pocztę, i połączył się telefonicznie ze Scotland Yardem.
— Inspektor Baxter?... Tak... Mówi Raffles... Czy schwytał pan dyrektora jedenastego oddziału banku... Nie... Chciałbym bardzo, aby ten łotr znalazł się pod kluczem. To zwykły morderca! Pan nie jest tego zdania inspektorze? Jednak to prawda. Nie lubię wydawać nikogo w ręce kata, lecz gdy sam jestem świadkiem zbrodni, czuje się w obowiązku zawiadomić o tym policję. Oświadczam panu, że dyrektor jedenastej filii „London and Sudwest Banku“ zabił swego prokurenta, mister Blaka. Czy to wyjaśnienie panu wystarcza? Jak? nie wierzy pan w to co mówię? Przypuszcza pan, że Blake znajduje się obecnie w Pałacu Wystawowym, i że wobec tego nie mógł być zabity? Drogi Inspektorze, jest pan ślepy. Człowiek który znajduje się w Pałacu Wystawy nie jest Blakiem, lecz Rafflesem! Co?... Twierdzi pan, że Raffles jest pod kluczem? Pan oszalał, Inspektorze! Człowiek w więzieniu jest dyrektorem jedenastego oddziału! Nie wierzy pan? Niechże pan sprawdzi natychmiast. Skończmy naszą rozmowę. Dowidzenia inspektorze. — Udał się do domu i zjadł spokojnie kolację w towarzystwie Charley Branda.
— Cóż ci dolega? — Zapytał Charley, widząc roztargnienie lorda.
Lord Lister zaśmiał się.
— Nic, drogi przyjacielu, wydaje mi się, że się zakochałem.
Pożegnał się i powrócił do Pałacu Wystawowego, gdzie wspólnie z miss Marion miał czuwać nad diamentami księcia Norfolk.
Ciemno już było oddawna, gdy przed Pałac Wystawowy zajechał książę Norfolk w towarzystwie swej narzeczonej, młodej i bardzo pięknej damy.
— Spełnia pan swój obowiązek starannie i energicznie, rzekł zbliżając się do Blaka.
Zapomniał widocznie o incydencie porannym.
Zwrócił się w kierunku swej narzeczonej, pokazując jej diamenty. Młoda lady obojętnie spojrzała na bezcenne skarby, które wkrótce miały należeć do niej.
Uwagę Rafflesa zwrócił jakiś młody człowiek, który zjawił się na sali w towarzystwie księcia.
— To mój sekretarz — rzekł książę tonem wyjaśnienia.
Młody człowiek ukłonił się uprzejmie. Lord Lister podchwycił spojrzenie, jakie lady Wydemour wymieniła z przystojnym sekretarzem.
— Czyżby książę był ślepy? — pomyślał Lister. — Przecież ta para jest w sobie zakochana po same uszy.
Zwrócił się do kobiety detektywa.
— Proszę mnie zastąpić przez chwilę. Chciałbym pomówić z tym młodzieńcem.
Skinęła na znak zgody.
— Czy nie uderzyło pani, że książę Norfolk ma dziwnie bladą cerę. Naogół ludzie wracający z Indii mają twarz opaloną.
Spostrzegła to odrazu... Robił wrażenie człowieka, który raczej spędził lata w swym pokoju, niż kogoś, kto długi czas przebywał pod palącymi promieniami słońca.
— Zechce mi pan wybaczyć — rzekł lord Lister do młodzieńca. — Dziwnie mi pan przypomina kogoś, kogo widziałem dwa dni temu w nader tragicznych okolicznościach... Nosił zupełnie takie same ubranie, jak pan...
— Jak ja? — powtórzył młody mężczyzna, chwytając ramię lorda. — Pan go widział?... Szukam go od szeregu miesięcy... To mój ojciec...
Lord Lister skinął głową.
— Domyślałem się tego... Radzę panu udać się do Prefektury Policji. Człowiek ten został zamordowany w podziemiach jedenastego oddziału banku „London and Sudwest“.
Młody człowiek zakrył ręką oczy.
— Nikt nie wie, co stało się z naszym całym majątkiem. Ojciec mój umieścił swe oszczędności w 11 oddziale Banku... Natychmiast potem znikł bez wieści.
— Musiał więc pan przyjąć posadę sekretarza?
— Tak jest... Dowiedzieliśmy się po zniknięciu ojca, że zdążył podnieść z banku całą złożoną tam sumę.
— Ojciec pański padł ofiarą mordercy, dyrektora jedenastego oddziału banku.
Na twarzy młodzieńca malowało się wzruszenie. Raffles znów podchwycił pełne miłości i niepokoju spojrzenie, przesłane przez lady Wydemour.
— Na miłość Boga, niech pan nie wspomina o tym nikomu — szepnął przerażony sekretarz, widząc, że lord odkrył tajemnicę ich serc.
Lird Lister pogrążył się w swych rozmyślaniach.
— Pomogę panu w odzyskaniu majątku — rzekł — Sam zaś musi się pan postarać o to, żeby książę Norfolk nie zabrał panu ukochanej dziewczyny.