Strona:PL Lord Lister -13- Złodziej okradziony.pdf/11

Ta strona została przepisana.

Zadzwonił i wydał rozkaz wprowadzenia Stahla, który oczekiwał w przedpokoju.
— Nazwisko moje jest Stahl — rzekł młody człowiek z ukłonem — Otrzymałem wezwanie w sprawie kradzieży diamentów.
— Tak jest — odparł sędzia. — Wezwałem pana dla wyjaśnienia wszelkich towarzyszących temu okoliczności.
Utkwił w nim spojrzenie swych stalowych oczu.
— Oświadczył pan, — rzekł sędzia — że został pan zahipnotyzowany. — Proszę natężyć pamięć i przypomnieć sobie nazwę ostatniej stacji, którą pan jeszcze pamięta?
— Niestety... Stacja ta jednak musiała być w pobliżu Berlina, gdyż pociąg minął już Stendhal.
— Naprawdę? Doktór Blay utrzymuje, że musiał pan spać conajmniej pięć lub sześć godzin?
Holender przecząco potrząsnął głową.
— Nie wydaje mi się to możliwe.
— Doktór Blay dodał — rzekł sędzia — że zeznania pańskie mogły być dalszym ciągiem obcej sugestii myślowej. Dlatego też należy im wierzyć jedynie w części.
Stahl wzruszył ramionami i odwrócił twarz, aby nie widzieć spojrzenia sędziego.
— Czy młoda kobieta, podróżująca razem z panem, znała Berlin? Czy rozmawiał pan z nią o naszej stolicy?
Opowiadałem jej o tym mieście i dawałem wskazówki. Jechała do Berlina po raz pierwszy, jakkolwiek miała tu rodziców.
— Czy pamięta pan nazwisko tej kobiety?
— Nie, nie dosłyszałem go.
— Doktór Blay oświadcza, że proces zahipnotyzowania nie należy do łatwych i że rzadko udaje się zaraz za pierwszym razem. Zdarzają się wypadki, że obiekt zapada w sen dopiero za dwunastym razem. Czy mimo to podtrzymuje pan swe wyjajaśnienia?
— Tak. Ulegałem hipnozie bardzo wiele razy. Zasypiam bez trudności. W zeszłym roku za pomocą hypnozy uleczono mnie z ciężkiej choroby.
Wskazał nazwisko i adres lekarza, które sędzia zapisał skrzętnie.
— Czy spostrzegł pan, że pana hipnotyzują?
— Nie, miałem tylko uczucie ogarniającej mnie niemocy.
— Panie Stahl — rzekł sędzia. — Nie mam zamiaru poddawać w wątpliwość pańskiej prawdomówności. Nie stawiając żadnych hipotez, stawiam panu pytanie: czy w kradzieży tej nie odgrywa pan jedynie roli ofiary?
— Co pan chce przez to powiedzieć, panie sędzio? — zawołał Stahl.
Spotkał się jednak z surowym, zimnym wzrokiem.
— Zachowuje się pan tak, jak gdyby był pan istotnie winien — oświadczył sędzia.
Stahl zadrżał. Na twarzy jego pojawił się wyraz osłupienia.
Sędzia pochylił się ku niemu i utkwił w jego oczach przenikliwe, twarde spojrzenie.
Wówczas zdarzył się wypadek niespodziewany.
Źrenice Stahla pokryły się mgłą. Ciałem jego wstrząsnął silny dreszcz. Nagle wyprostował się. Usta jego otwarły się, podniesiona ręka znieruchomiało.
Obydwaj lekarze rzucili się ku swemu pacjentowi.
Ciało Stahla było tak samu sztywne, jak w momencie znalezienia go w przedziale kolejowym.
— Na Boga, panowie, cóż się temu człowiekowi stało? — zapytał sędzia Becker, który nie spodziewał się, że jego słowa oraz wzrok wywrą tak wielkie wrażenie.
— Dowiódł że nie jest oszustem, — odparł doktór Blay z ironicznym uśmiechem. — Spojrzenie pańskie, panie sędzio, wprawiło go w stan hipnotyczny.

Nieoczekiwane odkrycie

Komisarz Hofman nie ustawał w pracy, która jednak nie dała żadnych rezultatów. Rozesłane listy gończe miały ten skutek, że spowodowały zaaresztowanie około tuzina osób, nie mających nic wpólnego z całą sprawą. Dla uspokojenia własnego sumienia, komisarz Hofman wydał rozkaz, aby zawiadamiano go o każdym wypadku i o każdym podejrzanym fakcie na linii Amsterdam — Berlin. Sam jednak nie wierzył w celowość tej dyspozycji. Mózg jego pracował bez ustanku. Cóż się stało z kobietą? Być może, że wyskoczyła z pociągu w biegu? Niewykluczone było również, że dojechała spokojnie do Berlina i wysiadła na jednym z dworców berlińskich, przed dworcem śląskim. Nie trudno jest ukryć się w Berlinie, wśród tłumu cudzoziemców,
O młodym Holendrze nadszedł obszerny wywiad. Stahl pochodził z rodziny o nieskazitelnej opinii. On sam, dzięki swej łatwej do współżycia naturze, cieszył się dużą sympatią swych kolegów. Szef jego obdarzał go swym zaufaniem i powierzał mu często dość trudne misje. Jedynym jego błędem była lekkomyślność. Często znajdował się w trudnościach finansowych i raz nawet ojciec jego musiał płacić jego długi karciane. W pracy zachowywał się bez zarzutu. W ostatnich czasach trudności finansowe pogorszyły się.
Hofman z uwagą przeczytał wywiad. Nie zawierał nic szczególnego. Lekkomyślność pewna w życiu była niestety cechą wielu najuczciwszych nawet ludzi. Rozmyślania jego przerwało wejście posterunkowego. Komisarz niezadowolony podniósł wzrok. Policjant zaanonsował przybycie syna dróżnika na linii Stendhal — Spandau.
Do gabinetu wszedł młody chłopiec, trzymając paczkę w ręce.
— Przysłał mnie tutaj ojciec — rzekł. — Znaleźliśmy to właśnie.
— Kto pierwszy zauważył przedmiot?
— Ja...!
Hofman rozwiązał paczkę. Na twarzy jego pojawił się wyraz radosnego zdumienia.
— Cudownie. Czyś... Czy pan zauważył miejsce, gdzie to leżało?
Chłopak uśmiechnął się.
— Też pytanie! Położyłem na nim moją czapkę i przygniotłem ją kamieniem.
— Tylko, żeby jej nikt nie zabrał stamtąd — rzekł komisarz.
— Niech się pan nie obawia. Nie jest za piękna. Gdyby ją nawet ktoś stamtąd zabrał i tak z łatwością miejsce to odnajdę.
Hofman zdecydował się natychmiast udać się na miejsce odnalezienia przedmiotu, który wzbudził w nim niejakie nadzieje. Był to bowiem czarny filcowy kapelusz damski, zniszczony trochę przez deszcz.