Strona:PL Lord Lister -31- W podziemiach Paryża.pdf/12

Ta strona została przepisana.

— Dotychczas kładliśmy, pozbawialiśmy ludzi ich mienia... — rzekł ale nigdy jeszcze dłoń nasza nie splamiła się krwią niewinnych!
Andrzej zamilkł. W tej chwili zadźwięczał dzwonek u drzwi wejściowych.
Stara służąca na której głowie spoczywało całe gospodarstwo lecz która z dobrze zrozumiałych powodów nigdy nie nocowała w pałacyku, otworzyła drzwi wpuszczając Rafflesa i Charleya.
Obydwaj goście poczekali aż służąca wyjdzie i zostaną sami z Komarczewem i jego siostrzeńcem.
— Czy córka pana już się obudziła? — zapytał Raffles.
— Tak, już od godziny — odaprł Komarczew.
— Czy moglibyśmy ją zobaczyć?
— Jeszcze leży — rzekł Komarczew — ale jeśli panowie zechcą przejść do jej pokoju...
Mówiąc to otworzył drzwi prowadzące do sypialni Tatiany.
Na widok człowieka, który omal nie postradał życia z jej powodu, oczy Tatiany wypełniły się Izami. Lord Lister czuł, że żal jej był szczery. Charley Brand był tym spotkaniem prawdziwie wzruszony. Zbliżył się do młodej dziewczyny:
— Niech się pani uspokoi, — rzekł Mój przyjaciel opowiedział mi o wyjaśnieniach, jakie otrzymał od pani ojca i proszę mi wierzyć, że jestem głęboko przekonany o ich prawdziwości.
Podziękowała mu spojrzeniem i wyciągnęła do niego szczupłą rączkę.
— Proszę mi wybaczyć krzywdę, jaką panu wyrządziłam.
— Przebaczyłem już pani oddawna — rzekł Charley również z trudem hamując łzy. Przyszliśmy nie po to, aby się zemścić, a po to, aby pani pomóc.
Raffles ukradkiem obserwował tę scenę.
— Jeśli państwo pozwolą, rzekł — nie będziemy tracili dłużej czasu na sentymentalne dekoracje.
Musimy pomyśleć praktycznie nad tym, co mamy robić. Nazywam się Donald Harrison — rzekł zwracając się do Komarczewa — jestem amerykaninem. Wierzę, że owej nocy powiedział mi pan prawdę. Przyjmując pańskie oświadczenie za pewnik, nie żądam od pana innych dowodów. Gotów jestem pomóc panu w osiągnięciu pańskiego celu. Stawiam jednak jako pierwszy warunek, aby córka pańska nie była więcej zmuszana do uprawiania rzemiosła, które ją hańbi.
— Dlaczego interesuje się pan tak gorąco tą młodą panią? — zapytał Andrzej ze złością. —
Raffles spojrzał na młodego człowieka ze zdziwieniem.
— Czynię to nie ze względu na mnie, a jedynie ze względu na mego przyjaciela Mac Allana.
Oboje młodzi zaczerwienili się aż po same uszy.
— Nieruchomość, którą pan kupił za pieniądze mego przyjaciela przejdzie na moją własność — ciągnął dalej Raffles, zwracając się do Komarczewa — dziś jeszcze dokonamy z tym związanych formalności. Ja ze swym przyjacielem, rezerwujemy sobie parter. Pan zaś z córką otrzymacie-do dyspozycji pierwsze piętro...
— Muszę oczywiście przyjąć pańskie warunki — odparł Komarczew. — Czy jednak będziemy mogli w dalszym ciągu uprawiać nasz proceder?
— Nie... — zakazuję wam tego stanowczo.
— Potrzeba nam przecież pieniędzy na nasz święty cel — jęknął Komarczew.
— Otrzymacie ode mnie — odparł rzekomy amerykanin. — Mam zamiar przeprowadzić we Francji kilka wiekich interesów. Zysk z tych tranzakcyj przeznaczę w znacznej części na wasze cele.
Jest pan dzielny i szlachetny — rzekł Komarczew po chwili milczenia. — Mam jednak do pana jedną prośbę.
— Mów pan — odparł Harrison.
— Niech nam pan pozwoli zostać w mieszkaniu na parterze. Mieszkamy tu tylko z córką. Pokój Andrzeja znajduje się w oddzielnym pawilonie, wychodzącym na ulicę Bayela i połączonym z tym pałacykiem sekretnym przejściem.
— To ciekawe — rzekł Raffles. — Chciałbym to zobaczyć.
— Pokażę to panu bardzo chętnie, — rzekł Komarczew. — Zechce pan udać się za mną...
Otworzył drzwi prowadzące z sypialni do następnego pokoju. Raffles szedł za nim. Znalazł się w dużym pomieszczeniu pozbawionym umeblowania. Znajdowała się w nim mała prasa drukarska, piec do topienia metali oraz olbrzymia ilość różnokolorowych flaszeczek i kolb. Okno zasłonięte było grubymi roletami. W kącie naprzeciw okna stał spory kominek o bogatym ornamencie. Raffles zatrzymał się na progu.
— To moje laboratorium — rzekł Komarczew, uprzedzając zapytanie Rafflesa. Jestem z zawodu chemikiem. Tutaj właśnie produkuję owe cukierki, którymi Tatiana usypia swe ofiary. Na prasie tej drukujemy od czasu do czasu odezwy, które przemycamy do Rosji.
— Gdzie się znajduje tajne przejście?
— Tutaj...

Komarczew zbliżył się do kominka. Nacisnął sprężynę niewidzialnego mechanizmu, zręcznie ukrytego wśród bogatych ornamentów. W tej samej chwili cały kominek dokonał pół obrotu. Okazało