Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/185

Ta strona została przepisana.
177

Opromieniony światłem bladem,
Jak światło gwiazdy o północy,
Śmiertelne czarem swojej mocy
On walił dusze; z licem radem
Do raju wiódł ich mnogie rzesze
I był szczęśliwym w tej uciesze.
Dlaczegóż dziś błogosławieństwo
Anioła Śmierci — to przekleństwo?

I niedaleko nad brzegami
Bałwanów szumnych oceanu,
Pod niebem znojnem Hindostanu
Pagórki stoją szeregami.
Ostatni wznosi chmurne czoło
I skały zdobią go wokoło,
Wybiega w morze; tam swe gniazda
Uwiły sępy i orłowie,
I rybak każdy ci opowie,
Jak niebezpieczną tam w noc jazda.
Dzikiemi skryta tam krzakami
W nim jest jaskinia potajemna,
Mieszkanie gadów — zimna, ciemna,
Jak oszukane marzeniami,
Jak pozbawione celu życie,
Jak zbójcy lice z uśmiechami,