Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 235.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy wróci blada, by dziecię swe zbawić
Przed dolą mroczną?
Czy jak zdeptane stokrocie na łące,
Ugnie swe czoło?
Czy wbije oczy, jak noże płonące,
W ciżbę wesołą?
Czy krzykiem pójdzie rozbudzić potęgi,
Co drzemią senne?
Czy w twarz, z policzkiem, odrzuci przysięgi
Zdrady płomienne?
Czy stanie tutaj pod niebios pręgierzem
W błyskawic wstydzie?
Czy pójdzie los swój podzielić ze zwierzem
I żyć w ohydzie?
Czy, załamawszy ręce, jak Niobe[1],
Tu skamienieje?
I stać tak będzie, aż wieku chorobę
Wyleczą dzieje?
Czy, jak drzewina, gdy robak ją stoczy,
Padnie wśród drogi,
A w prochu zdepcą blask płowych warkoczy
Przechodniów nogi?
Czy prawodawcom ukaże się we śnie,
Jak widmo drżące,
I zbudzi sennych, wołając boleśnie:
»Jest nas tysiące!«
Czy pod mur wróci — i porwie na ręce
Swego chłopczyka?
Czy zacznie szarpać to ciałko dziecięce,
Jak lwica dzika?
Czy pójdzie prosić jasnego miesiąca
O srebrny rąbek,

  1. Jest podanie greckie, że Niobe, żona króla tebańskiego, Amfiona, skamieniała z bólu po stracie 7 synów i tyluż córek, zabitych przez Apollona i Artemidę z zemsty, że śmiała się wynosić macierzyństwem nad ich matkę, Latonę.