Ta strona została uwierzytelniona.
Fala z falą tak się łączy,
Na bezdenne pchnięta tonie
Z mrocznych głębin oceanu,
Nim je przepaść znów pochłonie.
Aż bezsilne, wyczerpane,
Rozplatają się ich ręce,
Pierś odrywa się od piersi
Po śmiertelnej szczęścia męce.
Gasną żary łez rozpaczy
I gorących ust płomienie;
Bez spojrzenia i bez słowa
Podnoszą się oba cienie.
Pochyliły znojnie głowy,
Utopiły oczy w ziemię;
W dwie przeciwne idą strony,
Niosąc każdy swoje brzemię.
I nabrawszy tchu głęboko,
Ciche, smutne i znużone,
Na wschód nieba i na zachód
Idą — każdy w swoją stronę.