W drugą stronę do Vervece,
Het, precz, jak ten lazur ciecze...
Morze zna, jak duszę własną!
Ale że mu trochę ciasno,
Bo gdzie tylko wzrok zamierzy,
Tam o niebo się uderzy.
Dookoła przestrzeń sina,
Łódka »Maria« lub »Cecchina«,
Jaskółeczka tyla, tycia...
Aby sposób mieć do życia!
— Co też widział? — Długoby to
Czerpać morze w srebrne sito...
Długo byłoby powiadać...
Gdzie? Już trudno i poskładać!
A wszak z ojcem stali wartą
U Gran Scoglio i u Quarto[1]
W nawałnicę tę wiośnianą,
Gdy odpływał »'lCapitano«[2]
Dzieckiem był, lecz dobrze pomni!
Ludzie byli to ogromni,
Widni oczom przez lat tyle,
W piorunowym złotym pyle.
A tę rękę jak pamięta!
Ku Sycylji wyciągnięta,
Pod tą zmokłą burką starą
Tak świeciła, jakby »faro«[3].