Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/131

Ta strona została uwierzytelniona.

nie sposób tego opisać. W tym uśmiechu jest i skromność i pycha — i niby wielka powaga, niby żartobliwość, łaskawość i przekleństwo: „żeby djabeł wszedł w jego ojca!” W tym uśmiechu jest i pozwolenie, aby biedak mówił — i rozkaz, żeby znał uszanowanie! Jeżeli ja zaszczycam takiego golca spojrzeniem, to zdaje mi się, że on aż topnieje z radości; jeżeli zaś przemówię do niego słów kilka, i dam mu po dobroci naukę, naprzykład: „że trzeba pracować ciężko, trudzić się, zarabiać na grosz w pocie czoła, że nie można być próżniakiem, że należy żyć oszczędnie, z rachunkiem,” albo gdy powiem mu cokolwiek, tak sobie, bez myśli; „że trzeba robić tak i tak, pisać tak i tak, że to jest dobre a to złe i tym podobne zdania, ot tak, na wiatr — to zdaje mi się, że on aż rośnie, że po każdem mojem słowie dopowiada „Amen” i wdzięczny mi jest, za moje słodkie przemówienie, za moje mądre rady...
Ja myślę, że pod tym względem jestem podobny do mnóstwa bogaczów, do mnóstwa wielkich, miłosiernych ludzi. Miarkuję i poznaję że tak jest, z ich fizyognomii, uśmiechów, z ich błyszczących oczu, z ich rozmowy, jako też z rad i nauk, jakie ludziom ubogim udzielają.
Najlepiej jednak okazuje się to ze sposobu podawania ręki.
Na pierwszy rzut oka zdaje się: cóż to wiel-