Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/89

Ta strona została przepisana.

— Do kata! urządziłeś go tak, że o ratunku mowy być nie może. Klinga przez oko dosięgła mózgu; spójrz na tę dziurę.
Bernard zaczął drżeć a łzy spływały mu po twarzy.
Béville podniósł puginał i przyjrzał mu się bacznie.
— Młodszy brat tego biedaka powinienby odkupić tę broń od ciebie, na pamiątkę. Dzięki jej, będzie dziedzicem wielkiej fortuny.
— Idźmy stąd! — szepnął Bernard zagasłym głosem.
— Nie martw się — pocieszał go Jerzy, pomagając mu się ubrać — ten zawadyaka nie wart, żeby go żałować.
— Biedny Comminges! — westchnął Béville — i pomyśleć, że zginął z ręki młodzieniaszka, który bił się po raz pierwszy w życiu, kiedy on miał już ze sto pojedynków!
Taką była mowa pogrzebowa, nad zwłokami hrabiego de Comminges.
Béville żegnając się z przyjacielem, spostrzegł zegarek, zawieszony na jego szyi, wedle ówczesnej mody.
— Już nie będziesz potrzebował patrzeć, która godzina — dodał — będę miał przynajmniej pamiątkę po tobie, a twój brat i tak jest dość bogaty.
Zdjął mu z szyi zegarek i schował do kieszeni.