Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/102

Ta strona została przepisana.
PATRYCJUSZE: Lecz ty coś plączesz? Zagreus — dawny bóg — nie jest chyba więźniem?
WSZEGARD: Właśniem to poznał, Miłościwi Panowie, czego filozofom się nie śniło!
Upiory bogów dawnych wędrują, bo kiedy św. Juda Tadeusz egzorcyzmował z posągów złe duchy — wypadło 70 murzynów ohydnych i uciekli, przeraźliwie krzycząc.
Wiem o inkubach, które nachodzą mniszki i tylko kostur świętego położony w łóżku, może je uchronić!
Św. Antoniemu djabeł ukazał się, jako dziecię czarne.
Św. Julianna chwyciła bestyję, który się kusił o jej cnotę, związawszy go, zawlokła i wrzuciła do wychodka.
Gdzieindziej, djabeł zmieniony w kota ohydnego z krótkim ogonem i nagim tyłem, z którego wychodził przeraźliwy odór, okrążał kobiety zgromadzone, błyskając ślepiami, z których wychodziły ognie — i drapiąc się po sznurze dzwonnicy zniknął — —
PATRYCJUSZE: (porywając się) Dość tych bredni —
R. MELODOS: (niewidzialny) Hańba religii, która taki ogon mroczny wlecze za sobą, zamiast mieć dokoła aureolę ze światła!
(Rozbłyska naraz mocne tęczowe światło, ukazuje się B. Teofanu, idąca nad przepaściami do groty Maryi Medei).
WSZEGARD: Widzisz teraz jawne czary! któż jej daje blask?
B. NIKEFOR: Przywiedźcie ją tu, ja nie chcę jej spłoszyć moim widokiem, czasem najbliższych boimy się najwięcej —

(Jeden z patrycjuszów biegnie ku Bazilissie Teofanu i jej coś przekłada. Bazilissa Teofanu schodzi tu w szacie pro-