Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/26

Ta strona została przepisana.
B. ROMAN: Hadesem jest dusza Twoja!
TEOFANU: Niech zagasną iskry gwiazd na posępnych górach niewiadomego —
w mrok największy zejdę ja i ugaszę swą miłość.
B. ROMAN: O niechże i ja ugaszę, bo konam z pragnienia, leżąc nad cysterną. Teofanu — unoszą mnie już zimne skrzydła śmierci — każ mię wnieść do altany nad morzem i Ty otocz mię w dymach haszyszu wężem tańca nagiego przy tlących się gromnicach, a ja zastygnę, wyzionąwszy duszę w kędziory Twych włosów — nad nieprzybytą otchłanią wiecznego potępienia.
TEOFANU: Zdradzasz swój ból na twarzy — maskę wdziej nieruchomą, jak niebo i wytrwaj! jesteś podstawą, na której ja stanęłam.
B. ROMAN: Moc moją roztrwoniłem w gyneceach i w lasach, i nie mogę cię już ujarzmić, o Ty księżycowa furjo!
(zdaleka dochodzi donośny śpiew normanów)

ŚPIEW NORMANÓW PŁYNĄCYCH:
W boga morskiego Gymira ogrodach
widziałem, szła umiłowana.
Żarzyły jej ramiona,
w jej blasku migotało morze i chmury.
Więcej ją kocham niżeli młodzian
może w wiośnie swego życia.
Z Azów i Alfów żaden zwolić nie chce, byśmy razem żyli.

(milkną)
B. ROMAN: Tę pieśń nucił raz wódz normanów przy ognisku nad morzem —
TEOFANU: i przyrzekłeś mi, że niedługo umrzesz.
B. ROMAN: Ty mię zabij miłością — usta moje po raz