Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/40

Ta strona została przepisana.

niosąc świece jarzące. Despotis Helena i pięć księżniczek idą w habitach z koronami na bujnych włosach, trzymając się w uścisku, jak bukiet kwiatów. Za kratą rozlega się płącz kobiet służebnych, mnisi nucą psalmy).

DESPOTIS HELENA: Chcę mówić ze synem swym — Równoapostolnym!
MNICHY: (zagłuszając ją śpiewem) O jako są miłe przybytki Twoje, Panie zastępów! Żąda i tęskni bardzo dusza moja do sieni pańskiej. Oto i wróbel znalazł sobie domek i jaskółka gniazdo swoje, gdzie pokłada ptaszęta u ołtarzów Twych.
DESPOTIS HELENA: Wielbicie wolność ptaków, a dusze nieśmiertelne mają być zamurowane żywcem?
(Księżniczki nagle przedzierają się przez rzędy mnichów. Ks. Teodora uderza w twarz chcącego ją zatrzymać ihumena — i klękają przed B. Romanem).
KS. TEODORA: Bracie, to nie Twój rozkaz — orły nie tępią słowików, ale wrony złe — które wylągłszy się w brudnych gniazdach nie mogą znosić śpiewu — jeno krakanie.
KS. AGATA: Nie tak, siostro! Jezus Pan nasz urodził się w jaskińce, a magowie — króle przyszli do niego z pokłonem.
I ja chętnie uklęknę przed wybraną Monarchy mojego. O jedno błagam, Dostojna Władczyni, wyślij mnie do klasztoru mniszek niemych, a będę modliła się szczerze i gorąco za Twe zbawienie, lecz moja matka i siostry Księżniczki niech zostaną w Złotym pałacu Monarchów bizantyjskich, gdzie niezadługo pokłonią się im dziewosłęby książąt i królów z odległych a nawet nieznanych nam krain!