Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/102

Ta strona została przepisana.

sów Hernac’a. Idąc za przykładem rektora, który wybudował piękny, biały, murowany kościół, mer wznios wspaniały ratusz, w stylu Ludwika XIII, potem prześliczną szkołę w stylu Ludwika XVI, nie odwiedzaną zupełnie przez dzieci. I musiał przerwać budowę prze ślicznej fontanny w stylu Renaissance, z powodu braku środków i wody...
Gmina obciążona była długami... Ludzie uginali się pod brzemieniem dodatkowych, licznych podatków; lecz uważali mera za świętego, za bohatera i to dawało im pewną ulgę w cierpieniach. Cieszy się ze swoich dobrych czynów, i żył spokojnie, otoczony miłością swoich współobywateli.
Pozbawiony możności wznoszenia pomników dla szczęścia ludu, marzył o przeróżnych katastrofach, w których by mógł okazać całą swoją dobroć!...
— Żeby tak naraz we wsi ukazała się jakabądż epidemia?... mówił sobie:... O, jakbym ja zabiegał koło nich... Prawda, umierają... lecz umierają jeden za drugim, z monotonną regularnością. Jeżeliby naraz umarło razem dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści osób... Oto wtedy bym okazał swą działalność, swe zdolności organizatorskie, swą czułość dla tych biednych ludzi.
W takich chwilach czuł, że w piersi jego bije ręce Juljusza Simona.
Razu pewnego marzenia jego spełniły się: byłe to w 1885 r., kiedy cholera srożyła się w Marsylji i w Tulonie. Pewnego razu mer spacerował po bulwarze Hernaca, a myśl jego, przelatująca morza i lądy, przebywała w tych dwóch miastach. Wyobrażał