Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/225

Ta strona została przepisana.

dnem słowem, jedynie skarżył się głosem cierpkim i napół sennym, że zbyt wcześnie nachodzę go... Złościła mnie ta obojętność i podwoiłam kokieterję, spokojnie wytrwałą.
Codziennie oczekiwałam czegoś, co nie przychodziło, i to milczenie pana Ksawerego, ta jakby pogarda mojej osoby, irytowały mnie do najwyższego stopnia.
Co uczyniłabym, gdyby to, na co oczekiwałam, nadeszło?.. Nie zastanawiałam się nad tem... Chciałam tylko, aby nadeszło...
Pan Ksawery był istotnie bardzo ładnym chłopcem, jeszcze ładniejszym, aniżeli na fotografji. Jasno blond wąsy — dwa maleńkie złote łuki — odcinały się wyraźniej, aniżeli na fotografji, na tle warg mięsistych, czerwonych, wzywających do pocałunku. Oczy jego jasno niebieskie, z żółtą lubieżną obwódką, miały w sobie szczególniejszy urok, ruchy zaś ciała jakąś niedbałą ociężałość, wdzięk znużonej okrutnie dziewczyny lub młodej sarny. Był wysoki, smukły, bardzo giętki i posiadał w sobie ową elegancję ultra-modernistyczną, czuć było w nim ten olbrzymi powab cynika, jaki daje zepsucie.
Prócz tego, że od pierwszego dnia pragnęłam go dla niego samego, opór jego, raczej jego obojętność sprawiła, że pragnienie to przyszło bardzo prędko, prędzej, aniżeli zwykłe pragnienie miłosne.
Jednego ranka, wszedszy do pokoju, zastałam pana Ksawerego, siedzącego na brzegu łóżka z gołemi nogami. Pamiętam, iż miał na sobie koszulę z białego jedwabiu w niebieskie grochy... Jedna jego stopa oparta była na krawędzi łóżka, druga na dywanie. Poza ta wykazywała, że nie jest on bardzo przyzwoity. Chciałam się wstydliwie cofnąć, ale przywołał mnie:
— I cóż?.. Wejdź... Czy się mnie boisz?.. Czy nigdy nie zdarzyło ci się widzieć mężczyzny?
Naciągnął nieco na swoje lewe kolano koszulę i obydwie ręce skrzyżował na nodze. Kołysząc się obserwował mnie długo, impertynencko, podczas gdy ja ruchem harmonijnym