Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

i Konstytucja przyznaje katolicyzmowi pierwszeństwo. A cóż dopiero Konkordat, przed którym wszelka „sanacja moralna“ i inne obiecanki-cacanki stają na baczność lub też chowają się w kąt i nie śmieją pisnąć. Więc ze swemi zuchwałemi żądaniami możemy czekać do sądnego dnia.
Posiadając zmysł rzeczywistości, ja tak daleko nie sięgam i nie dążę do masowych wystąpień. Sam chcę być wolnym i we własnych oczach uczciwym, a inni mnie nie obchodzą.
Ale mój przyjaciel namawia mię do czegoś bardzo szpetnego i nagannego, mianowicie do tego, ażebym pozornie należał do Kościoła, a w duszy knuł podstęp, oszustwo i zdradę. Boć przecie chyba zdradą należy nazwać podkopywanie się pod całość, do której jest się zaliczanym. Byłaby to zaszczytna rola konia Trojańskiego, albo, co gorzej, rola Azefa, będącego jednocześnie spiskowcem-rewolucjonistą i szpiclem, ajentem Ochrany carskiej. Inni znowu jednocześnie służą w defensywie polskiej i są ajentami komunistów bolszewików. Jestto niecna, podła robota.
Należąc do Kościoła choćby tylko nominalnie, nie wolno działać na jego szkodę. Jeżeli walczyć, to walczyć otwarcie, a nie podstępem i zdradą.
To, co tylko co powiedziałem, brzmi szlachetnie i wspaniale. Ale istnieje także odwrotna strona medalu i, jeżeli ona bierze górę, mój przyjaciel będzie miał słuszność. Rycerskość i gra w otwarte karty obowiązuje tylko wtedy, kiedy i przeciwnik przestrzega tych samych metod. Jeżeli zaś przeciwnik walczy za pomocą gwałtu, przymusu, represji, prześladowania za przekonania, za pomocą więzienia, konfiskat, pozbawiania praw i t. p., nie mogę go uważać na zasługującego na szacunek i otwartą walkę i muszę zamiast tego uciekać się do podstępu i roboty tajemnej. Ja sam to praktykowałem. Ponieważ w Rosji carskiej nie wolno było sprowadzać z zagranicy wielu wydawnictw, choćby tylko z powodu używanego w nich alfabetu (np. alfabetu łacińskiego w wydawnictwach z tekstem litewskim, ukraińskim, białoruskim), ponieważ szalała tam cenzura i żandarmerja graniczna, więc uważałem za swój święty obowiązek, ile razy wyjeżdżałem za granicę, przemycać kontrabandą pewną ilość wydawnictw zakazanych i przez cenzurę prześladowanych. Było to nie-