Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/133

Ta strona została skorygowana.

dwadzieścia pięć franków jeźli skazańca w porcie, pięćdziesiąt franków, jeźli go w mieście, a sto franków jeźli go w okolicy miasta schwytano. Przybysz dowiadywał się także, że zewnątrz twierdzy w jaskiniach nadbrzeżnych skał, żyły bandy obdartusów, którzy zbiegów łowią.
Ci bretańscy Gitanowie, nieprzyjaciele wszelkiej pracy żywili się, gdy im zabrakło pieniędzy, zdechłemi rybami, które morze wyrzucało. Żyli oni blisko Bagna jak szakale blisko miejsca, gdzie psów zabijają, jak hieny blisko smętarza. Dla nich Bagno było spichrzem. Bagno opłacać musiało zapamiętałe pijatyki, jakim ci koczowniczy ludzie z niepohamowaną namiętnością oddawali się, co zwłaszcza wtenczas miejsce miało, gdy im się zdobycz trafiła. Ci ludzie z pokolenia w pokolenie trudnili się chwytaniem zbiegów. Znali oni wszystkie drogi i ścieżki, kędy zbieg koniecznie iść musiał, wszystkie kryjówki, gdzie mógł szukać schronienia i wytchnąć po natężonym biegu. Cyganie z Brest czekali niezmordowanie, rychło zahuczy strzał armatni. Zaraz się też wybierali w drogę. Uzbrojeni w kamienie, kostury, widły, noże i stare, pordzewiałe strzelby, rozsypywali się po okolicy i zajmywali wszystkie ważniejsze stanowiska.
Na jednego zbiega było stu prześladowców i jeźli się połow udał, to dzielono nagrodę pomiędzy mieszkańców kilku osad cygańskich.
Niemal wszystkie usiłowane ucieczki były nadaremne i nie powiodły się zaraz z początku. Chwytano zbiegów po największej części, zanim jeszcze