Strona:PL Nie-boska komedja (Krasiński).djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

DZIEWICA: Pałam miłością ku tobie i Bogu twemu. Światu całemu miłość rozdam moją! — Płonę — płonę!
MĄŻ: Ktoś mu zabiegł — padł na kolana — mocuje się sam z sobą, coś bełkoce, coś jęczy.
PRZECHRZTA: Widzę, widzę; to syn sławnego filozofa.
LEONARD: Czego żądasz, Hermanie?
HERMAN: Arcykapłanie, daj mi święcenie zbójeckie!
LEONARD: (do kapłanów) Podajcie mi olej, sztylet, i truciznę, (do Hermana) Olejem, którym dawniej namaszczano królów, na zgubę królom namaszczam cię dzisiaj — broń dawnych rycerzy i panów na zatratę panów kładę w ręce twoje — na twoich piersiach zawieszam medaljon, pełny trucizny. Tam, gdzie twoje żelazo nie dojdzie, niech ona żre i pali wnętrzności tyranów! Idź i niszcz stare pokolenia po wszech stronach świata!
MĄŻ: Ruszył z miejsca i na czele orszaku ciągnie po wzgórzu.
PRZECHRZTA: Usuńmy się z drogi!
MĄŻ: Nie — chcę tego snu dokończyć.
PRZECHRZTA: Po trzykroć pluję na ciebie, (do Męża) Leonard może mnie poznać, jw. panie — patrz, jaki nóż wisi na jego piersiach!
MĄŻ Zakryj się płaszczem moim. Co to za niewiasty przed nim tańcują?
PRZECHRZTA: Hrabiny i księżniczki, które, porzuciwszy mężów, przeszły na wiarę naszą.
MĄŻ: Niegdyś anioły moje. Pospólstwo go zewsząd oblało — zginął mi w natłoku, jedno po muzyce poznaję, że się od nas oddala. Chodź za mną, stamtąd lepiej nam patrzeć będzie! (wdziera się na odłamek muru)
PRZECHRZTA: Aj waj, aj waj, każdy nas tu spostrzeże.
MĄŻ: Widzę go znowu. Drugie niewiasty cisną się za nim, blade, obłąkane, w konwulsjach. Syn filozofa