Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/174

Ta strona została przepisana.

       1060 Bo choć zdarzył się może kto z próżną skarboną,
To mu z Zygfryda skarbu złota naliczono,
Aby niósł na ofiarę Przy żałosnym końcu
Płynął za jego duszę tysiąc po tysiącu.

       1061 Dzieliła hojnie ziemie, dając ją na wieki
Między klasztory, chore ludzie i kaleki,
Biednych darzyła srebrem i pokaźną szatą.
Tak królowa bolała szczerze nad swą stratą.

       1062 Trzeciego dnia, gdy dzwonek wzywał na mszę świętą,
Roił się cmentarz rzeszą, szczerym bólem zdjętą
I płakał rzewnie ludek z okolicznych włości,
Co na pogrzeb pospieszył ze szczerej miłości.

       1063 A mówią iż rozdano trzydzieści tysięcy
Grzywien przez te dni cztery — a może i więcej —
Ubogim, by za duszę niebu nieśli modły.
Tak życiu i urodzie przyszedł koniec podły.

       1064 Kiedy po nabożeństwie śpiew się skończył smutny,
Lud jęczał jeno, w piersi tłumiąc żal okrutny, —
Miano go już z kościoła nieść do grobu; zaczem
Przyjaciele żałosnym wybuchnęli płaczem.

       1065 Lud idzie za nim, jęczy, narzeka i szlocha,
W żadnem sercu wesela nie stało ni trocha.
Zanim trumnę spuszczono, śpiew się wzbił ponury
I zabrzmiały nad grobem licznych księży chóry.

       1066 A nim do grobu zaszła Zygfrydowa żona,
Taki żal jej zawiercił śród wiernego łona,
Że aż wodą musiano ją krzesić po drodze,
Bo ją rozpacz i straszny ból przygniotły srodze.