Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/217

Ta strona została przepisana.

— Żyje! — zawrzały dokoła śmiechy i wycia.
Wtedy starzec począł drzeć i wołać błagalnie:
— Rebe... Ja ślepy... Ty mnie uzdrowisz... Ty jeszcze zdążysz mnie uzdrowić... Ja chcę przejrzeć!... Ty możesz to uczynić!...
Nagle nastała cisza. Starzec mówił coraz błagalniej:
— Rebe... Raz na mnie spojrzyj!... Powiadają, że to wystarczy... Ja tyle lat nie widziałem światła... Rebe, miłosierny rebe!...
Wtem twarz umęczonego powlokła się sinością, oczy stały się szkliste a zlana krwią głowa opadła bezwładnie na piersi.
Legenda mówi, że było to jedyne błaganie, którego miłosierny rebe nie wysłuchał.