Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/172

Ta strona została przepisana.

stelnika — białogłowę. Mniemał, że to jakieś czary. Dopiero, gdy to opowiedziała, co się stało, ochłonął ze dziwienia. — Nie mógł jeno pojąć, jako że był zbyt prosty człek, tej cudownej nawigacji świętego.
Wioząc już oną panienkę do brzegu, jeszcze powtarzał w wątpieniu:
— Nijak mi się to nie zdaje... Chociaż moc świętych jest rzeczą powszechnie znaną.

ROZDZIAŁ VII.

Kiedy Martynjan święty na lądzie postawił stopę, przeżegnał naprzód one usłużne delfiny — i te się, jako psy chowane, potulnie oddaliły.
A potem upadł na ziemię i słowami gorącemi dziękował Panu swemu za tak przedziwny dowód łaski.
A kiedy skończył dziękczynienie, począł się zastanawiać w sercu, co ma dalej ze sobą uczynić.
— Skoro już — myślał — na onej wysepce nie mogłem przetrwać bezpiecznie, to niema kąta na ziemi, gdzieby mię czart złośliwy z napaściami swojemi nie naszedł.
Gdy tak długo rozmyślał nad sobą, a nie mógł nijak dojść porady, gdzie się ma udać, wspomniał sobie na one słowa Ewangelji świętej:
„Gdy was w jednem mieście prześladować bę-