Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

ich istnienia, ich losów i przeznaczeń, i — ludzkość nic mi już dać nie może — mnie, który poruszałem atomy, przenoszę góry i światy.
Więc grzmieć przede mną powinny najgłośniejsze surmy chwały. Więc witać mnie powinny wszystkie ludzkie ekstazy i tęsknoty. Do mnie powinny się modlić źrenice błękitnych anielic. Ku mnie niech śpieszą z za siódmej skały i z siódmej otchłani korowody dziewic łabędzich i narcyzowych, mdlejących za pieśnią boskości i za kotwicą zbawienia. Wszystko, co ułomne, cierpiące i zrozpaczone powinno iść za mną, który jeden nie potrzebuję niczyich ramion, żadnej podpory, żadnych kwiatów, żadnych marzeń, żadnych żalów, ani nawet tego żalu... Cóż dać-by mi mogło jedno wątłe serce?
Znów chowa się ziemia za obłok szary.
Bez świata, bez ludzi, bez Boga...
Myśl moja pali się jak dyament. Krwią kipi rubin serca.

XXVII.
Krasowce.

W przerażeniu, którem napełniły mię obłędne twe uniesienia, mówić jeszcze nie mogę. Ratunku trzeba; ja to wiem, czuję i — nic nie mogę! Rozumiem, że te próby zatracenia się w naturze i te szały samoprzebóstwienia są niczem innem, jak tylko rozpacznem wzbijaniem się nad otchłań zguby. Ale to nie pomoże. I ja nie mogę nic. Zaczekaj trochę; niech odzyskam mowę. Niech trochę czasu przepłynie nad otchłanią, którą pod stopami twojemi ujrzałam.

............

Upłynął cały dzień i nie powstało we mnie żadne światło, któreby mogło zaświecić w ciemności. Skądże mam brać światła? Skąd wziąć sił do rozdawania? Twojej fiozofii, ani twojej tryumfującej radości nie rozumiem, bo w głowie mi się nie mieści, jakim sposobem duch wielki i lotny może, zatracając się w świecie materyi, rozradowywać się aż do obłęd-