Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/314

Ta strona została skorygowana.

ścielający posadzkę salonu, stłumił szmer moich kroków. Niespostrzeżony, usiadłem na uboczu, tak, że widzieć mię nie mogła, ja zaś widziałem wyraźnie delikatny jej profil, białością odbijający od ciemnej sukni. Zdala od niej paliła się jedna tylko lampa dziwnego kształtu, napełniająca salon z za szkieł różnokolorowych światłem marzącem, w którem nad innemi barwami przemagał napojony błękitem fiolet.
Przez cały ten szereg lat, który nazywa się młodością, zanurzony w pracach naukowych i w nich rozmiłowany, nie miałem nigdy wiele sił i czasu do ofiarowania sztuce. Lecz muzyka posiadała zawsze władzę unoszenia mi uczuć i wyobraźni w światy nadludzkie. Nie opuszczałem też nigdy sposobności oddawania się jej urokom i rozkoszom, ilekroć podaną mi być mogła w czarze wielkiej sztuki, rękoma wielkich mistrzów. Muzyka tedy ani nieznaną, ani obojętną mi nie była, lecz właśnie dlatego począłem teraz słuchać jej z niecierpliwą i prawie gniewną chęcią, aby ustała jak najrychlej. Nie mogłem brać za złe grającej, że w samotności oddaje się zajęciu, do którego przyzwyczaił ją zapewne obyczaj powszechny, lecz wolałbym, aby banalność tego obyczaju nie psuła mi doskonale dotąd harmonijnych zarysów jej postaci, i nie mąciła w tej chwili naszego sam na sam.
Lecz po paru już minutach coś mię w tej grze uderzyło, zdziwiło: jakaś rzetelna umiejętność, czystość tonów nieskazitelna, miękkość dotknięć i brzmień... Niechętny i sarkastyczny nastrój mój zniknął prędko, ustępując przed tą niepodobną do objęcia słowem rozkoszą i boleścią, któremi napełnia mię zawsze muzyka, a których zmieszanie takie, że niepodobnem staje się jedną od drugiej oddzielić, było niejednokrotnie dla mnie przedmiotem analiz i dochodzeń na naukowym gruncie.
Tym razem nie potrzebowałem odtrącać od siebie analizy o zimnych palcach; odeszła sama i bezpodzielnie oddałem się tej fali bolesnej i słodkiej, którą wlewały we mnie tony Szopenowskiego nokturnu. W miarę trwania tych tonów, wzmagała się we mnie ta fala, wzbierała w wysokość i siłę,