Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/219

Ta strona została przepisana.

Don Diego, mieszkańcom owym
O wypadku infantowym
Donieście. Nie, — raczéj oba
Nieśmy go, gdzie się ocuci.

Diego.

To najroztropniejsza rada.
Chciałbym rzec: Niech świat przepada,
Gdy mój pan do życia wróci.

(Wynoszą infanta).




SCENA II.
(Kwinta don Gutierra. Wchodzą dońa Mencia i Hiacynta niewolnica).
Mencia.

Z dworującéj ponad kwintą
Wieży wzrokiem za nim biegłam,
I choć twarzy nie spostrzegłam,
Czuję, że się, Hiacynto,
Stało nieszczęście. Rwał cwałem
Junacki rycerz po błoniu
Na tak rozhukanym koniu,
Że się na wietrze zbujałym
Zdał ptakiem; — a mówię ptakiem,
Bo mu pierze pióropuszu
Furkało na kapeluszu,
Niby skrzydła nad rumakiem.
A łąka z słońcem się na téj
Girlandzie o dank spierały,
Bo nieba blaski jéj dały,
A łąka dała jéj kwiaty,
Z taką ochotą zazdrosną
Bawiąc się z tym wiatru gońcem,
Że raz wydawał się słońcem,
A raz wydawał się wiosną.
Wtem koń gwałtowniéj podfrunął
I upadł; — ze skutkiem takim,
Że co przedtem było ptakiem,
Skoro ptak na ziemię runął,
Stało się różą; i w ślad
Zawichrzyło się na łące