Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/234

Ta strona została przepisana.

Świecić nie wolno bezkarnie.
Tak mnie ona omamiła:
Nie wiedziałem, że ją piększy
Tylko odblask gwiazdy większéj,
Co mi dotąd lice kryła.
Tak, pochodnia mi świeciła,
Lecz tylko pochodnia owa,
Którą ty, ogniów królowa,
Zaćmiłaś, świateł pryzmacie,
Bo przy słonecznéj poświacie
Gwiazda najżywsza się chowa.

Mencia.

Tak twych gwarzeń słuchać lubię;
Lecz, poeto, hamuj wodze!

Gutierre.

Nie gniewasz się, że odchodzę?

Mencia.

Żądasz zbyt wiele; w téj próbie
Siłę mą i wolę gubię.

Gutierre.

Na cóż takie niepokoje?
Myślą będziemy oboje
Razem: ja w tobie, ty we mnie.

Mencia.

Już opierać się daremnie.
Bądź zdrów.

Gutierre.

Żegnaj, słońce moje.

(Wychodzi).
Hiacynta.

Tak smutne pani masz oczy...

Mencia.

Smutne tak, jak powód smutny.

Hiacynta.

Niby jakiś żal okrutny...
Ach, patrz, łza się za łzą toczy,
Jak perełki... Co cię tłoczy
Pani? Masz troski?

Mencia.

Istotnie.

Hiacynta.

Przychylność mą wielokrotnie
Wypróbowałaś...