Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/273

Ta strona została przepisana.

Dziwno mi; — to pytam, czemu
Mencia ma być winna tému?
Wszak jak kluczem sztuką złota
Wszystkie się otwiera wrota,
Wszak nie dziwne sług przekupstwo.
Jak uczyniłem wybornie,
Żem się ułożył pokornie.
Skończyłem rozhowor. Głupstwo,
Gdy wszystko na to wychodzi,
Że Mencia jest tém, czém była,
A ja też jestém, czém byłem,
Kiedy się najmniejszym pyłem
Jéj cnota nie przypruszyła.
A przecież... kiedy po słońcu
Mała chmura się przetoczy,
Choć nie zgasi, już je mroczy,
Już obraża, już je plami...
Jakich praw paragrafami
Niewinnym tylko ból i wstyd są dane?
Jesteś, mój honorze, chory
I widmo śmiertelnéj zmory
Ustawnie zagraża tobie.
Jedną nogą stoisz w grobie,
Z nadzieją życia niewielką
Póki jest twą karmicielką
Kobieta, Ja cię wyleczę
I kiedy paroksyzm pierwszy
Taką na cię niemoc wlecze,
Pierwsze, jakie ci zadamy
Lekarstwo, jest: Zamknąć bramy;
Aby u twojego dworu
Choroba znalazła metę.
Więc Lekarz swego honoru
Przepisuję ci dyjetę
Milczenia, na popędliwość
Dając po pierwsze — cierpliwość.
Po drugie, mam być dla żony
Uprzejmy i umilony,
Usłużny, czuły, pochlebny,
Bowiem jest tu fałsz potrzebny,
Aby z tkliwości zmienionéj
Naraz w chłód, to złe nie wzrosło.
Niechęci, żale i złości,