Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/190

Ta strona została przepisana.

iakie iey świadczyli ociec y syn y ini, możebna aby iey lepiey wpoić tę lekcyią, którey nie chciał iey nauczyć nawpół a po części, ieno aż do samey doskonałości. Wżdy insza lekcyia też nic nie iest warta.
Słyszałem to od wielu bywałych miłośników y szczęściarzy, iż nierzadko widywali białe głowy tak zemdliwe y popadaiące w spazma w czas onych słodkich poruszeń miłośnych; wszelako dość łacno wracały do się; iakoż wiele ich, kiedy przydzie do tego punktu, wykrzykuia: „Ha! umiram!“ Mnimam iż ono umiranie iest im barzo słodkie. Ine bywaią, które zawracaią oczy w głowie od tey lubości, iakoby miały zamrzeć wielgą śmierzcią, y osuwaiąc się iakoby ze wszytkim bezczułe y nieruchawe. O inych słyszałem, które sztywnieią y napinaią tak gwałtownie swoie nerwy, żyły y członki, iż wynika ztąd iakoby tężec; o iedney to słyszałem, która była temu tak podana, iż nie mogła się z tego uleczyć. Inym zasię kości przytym tak trzaskaią, iakoby ie im nastawiano z iakiego złomienia.
Mówiąc o tych omdleniach, słyszałem o iedney, iż, kiedy iey galan obracał ią na iakieiś walizie, skoro przyszło ku słodkiemu końcu, zaniemogła w taki sposób, iż opadła na kofer z rozkraczonemi nogami, y wcisnęła się tak miedzy kofer a obicie przy ścienie, iż kiedy siliła się stamtąd wydobyć y iey przyiaciel iey pomagał, weszła iakowaś kompania, która uźrzała ią tak daiącą obraz rosochatego drzewa, y mogła swobodnie conieco oglądać z iey dobytku a gospodarstwa (wszytko było wszelako barzo piękne); zaczym trzeba iey było pokryć tę sprawę, iż ów