Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

i w czerwonych (wybaczcie czyste dusze naszych arystokratycznych dam) majtkach. Patrząc na te postacie małe, godne prawdziwych pigmejczyków, przygarbione, brudne i dźwigające z trudnością ciężkie szaspoty, zrozumieliśmy łatwo, dlaczego podobni żołnierze nie mogli oprzeć się rosłym i silnym brandeburskim chłopom i dlaczego np. pułki poznańskie, rzuciwszy się z bagnetem pod Gravelotte na niezdobyte prawie pozycye francuzkie, nie zastały tam już nieprzyjaciela, chociaż nie powinna była z nich zostać żywa noga po ataku. Patrząc na tych żołnierzy, przykro się robi, zwłaszcza nam, mającym tyle sympatyi do tego najsympatyczniejszego zresztą narodu.
W Calais sale dworca kolejowego roiły się pasażerami, przejeżdżającymi do Anglii. Zrobiliśmy znajomość z pewnym komiwojażerem, który, jak mówił, przepływał już przez kanał więcéj razy, niż wszyscy obecni mieli włosów na głowie. Wypytywaliśmy się go, czy spodziewa się dobréj pogody.
— Kanał na wiosnę wypija zawsze zawiele dżinu i dlatego boksuje wściekle każdego kto po nim pływa — odpowiedział ów dżentleman, zagłębiwszy ręce w kieszeniach.
— Ale jednak pogoda jest piękna — rzekłem, starając się wydobyć zeń jaką taką pomyślną wiadomość.
— Tak, ale są krótkie fale.
— Krótkie fale? — spytałem tonem, jakbym wiedział co są krótkie fale, gdy tymczasem nie miałem o tém najmniejszego pojęcia.
— Tak jest — odrzekł komiwojażer, i zagłębiwszy prawie po łokcie ręce w kieszeniach, zaczął przypatrywać