Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

odczuć i każdą myśl tak sobie odbić, jako woda głęboka a przejrzysta odbija, co nad jej brzegiem przemknie. Przytem to czyste serce z taką się uczuciu poddawało wstydliwością, żem czuł jak musi kochać, gdy słabnie i na ofiarę się daje. A wtedy, co tylko dusza męska ma w sobie poczciwego, to się zmieniało w jedną wdzięczność dla niej. Ona była poprostu moja jedyna, moja najmilsza w świecie, tak skromna, że ją musiałem przekonywać, że kochać to nie grzech, i ciągle łamałem sobie głowę, jak ją przekonać. Na takich wzruszeniach upływało nam owych dni dziesięć w widłach rzecznych, gdzie wreszcie spełniło się moje szczęście najwyższe. Raz świtaniem poszliśmy na przechadzkę w górę Beaver Creek; chciałem pokazać jej bobry, których całe państwo kwitnęło sobie nie dalej, jak o pół mili od naszego taboru. Idąc ostrożnie brzegiem wśród zarośli wkrótce znaleśliśmy się u celu. Była tam niby zatoka, niby jeziorko, utworzone przez strumień, naokół którego stały wielkie dwa drzewa hicoro; nad samymi zaś brzegami rosły wierzby, połową gałęzi zanurzone w wodzie. Tama bobrowa nieco wyżej na strumieniu, tamując bieg jego, utrzymywała w jednej zawsze wysokości wodę w jeziorku, nad którego jasną powierzchnią wystawały okrągłe, nakształt kopułek, domki tych przemyślnych zwierzątek.
Noga ludzka prawdopodobnie nie postała nigdy w tem ustroniu, zakrytem ze wszystkich stron drzewami. Rozsunąwszy ostrożnie cienkie pręty wierzbowe, patrzyliśmy oboje na wodę gładką jak lustro i błękitną. Bobry jeszcze nie były przy pracy; wodne miasteczko spało widocznie spokojnie i taka cisza panowała na jeziorku,