Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

podnosi brwi, oświadczając, że dotychczas miał do czynienia z ludźmi porządnymi, że cała jego karyera urzędnicza była nieskalaną i że ma nadzieję, iż „pan Światecki“ zechce uszanować zwyczaje, panujące w uczciwym i skromnym domu...
Wyznaję, że pod tym względem nie jestem wolny od obaw i od rana wojuję ze Świateckim. Upiera się, że pójdzie z nogawicami w bótach. Perswaduję, proszę, błagam.
Nareszcie zgadza się, oznajmiając, że ostatecznie nie widzi powodu, dla któregoby nie miał zostać błaznem. Szkoda, że bóty jego przypominają bóty eksploratorów środkowej Afryki, bo czernidło nie postało na nich od chwili, kiedy je przyniesiono na kredyt od szewca. Cóż robić!
Gorzej jeszcze, że głowa Świateckiego wygląda jak tatrzański szczyt, pokryty lasem, połamanym przez trąbę powietrzną. Z tem muszę się pogodzić, bo niema na świecie zgrzebła, któreby tej czuprynie dało radę, ale natomiast zmuszam Świateckiego, żeby zamiast bluzy, w której chodzi codzień, włożył surdut. Czyni to, ale z tem wszystkiem ma minę jednego ze swych truposzów, a jednocześnie wpada w grobowy humor.
Na ulicy ludzie oglądają się na jego sękaty