Nieszczęśliwy, kto próżno o wzajemność woła;
Nieszczęśliwszy jest, kogo próżne serce nudzi:
Lecz ten u mnie ze wszystkich nieszczęśliwszy ludzi,
Kto nie kocha, że kochał, zapomnieć nie zdoła.
Widząc jaskrawe oczy i bezwstydne czoła,
Pamiątkami zatruwa rozkosz, co go łudzi;
A jeśli wdzięk i cnota czucie w nim obudzi,
Nie śmie z przekwitłem sercem iść do stóp anioła.
Albo drugimi gardzi, albo siebie wini:
Minie ziemiankę, z drogi ustąpi bogini,
A na obydwie patrząc, żegna się z nadzieją;
I serce ma podobne do dawnej świątyni,
Spustoszałej niepogód i czasów koleją,
Gdzie bóstwo nie chce mieszkać, a ludzie nie śmieją.
Patrzysz mi w oczy, wzdychasz; zgubna twa prostota!
Lękaj się jadu, który w oczach żmii płonie;
Uciekaj, nim cię oddech zatruty owionie,
Jeśli nie chcesz kląć reszty twojego żywota.
Szczerość, jeszcze mi jedna pozostała cnota:
Wiedz, że niegodny ogień zapalasz w mem łonie;
Lecz umiem żyć samotny: i pocóż przy zgonie
Ma się wikłać w me losy niewinna istota?
Lubię rozkosz, lecz zwodzić nadto jestem dumny.
Tyś dziecko, mnie namiętne przepaliły bole;
Tyś szczęśliwa, twe miejsce w biesiadników kole:
Moje, gdzie są przeszłości cmentarze i trumny...
Młody bluszczu, zielone obwijaj topole,
Zostaw cierniom grobowe otaczać kolumny.