Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/117

Ta strona została skorygowana.

— Bardzo.
— Dowiesz się reszty później. Tymczasem musimy się rozstać.
— Rozstać się... Ach, Maurice, na długo?
— Na przeciąg czasu, niezbędny na przebycie oceanu Atlantyckiego tam i z powrotem.
— Ale to wieczność! I w jakim celu ta podróż?
— Jadę do swoich, do Irlandji. Ale gdy wrócę, dowiodę twemu dumnemu ojcu, że biedny dotychczas łowca mustangów nie jest tym, za kogo go mają. Wierz mi!
— Ach, Maurice, Maurice... — szepnęła z głęboką wiarą Luiza i reszta jej słów utonęła w jego długim, długim pocałunku.
Było uroczyście cicho dokoła, bo nawet zamilkły świerszcze w trawie i nocne ptactwo posnęło na drzewach. Ale zakochani tak byli zajęci rozmową, że nie zauważyli, jak boczną ścieżką przemknął się cień człowieka, najprzód przystanął za posągiem, potem przyczaił się za drzewem w odległości kilku kroków od nich, mogąc z tej zasadzki słyszeć każde słowo, widzieć każdy ruch. Nikt nie wątpi, że był to Kasjusz Calchun.




XXXIII.  Rycerskość Kasjusza.

Kasjusz Calchun chciał pod pierwszem wrażeniem rzucić się na szczęśliwszego od siebie młodzieńca i zadać mu śmiertelny cios kindżałem, lecz