Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/135

Ta strona została skorygowana.

czy śni, czy też przeżywa to wszystko na jawie. Uczuł straszliwy ból nogi i zaczął sobie uprzytomniać, w jaki sposób znalazł się w lesie, a przedewszystkiem przypomniało mu się, że spadł z konia i uderzył silnie o drzewo. Koń gdzieś zniknął, zapewne wystraszony pognał do domu. Ale, mimo wysiłku i najszczerszej chęci nie mógłby teraz dosiąść konia, gdyż ból całego ciała i spuchnięte kolano nie pozwalały mu ruszyć się z miejsca. Myśl, że, nie mając znikąd pomocy, będzie musiał konać powoli w ostępach leśnych z głodu i pragnienia lub żywcem stanie się łupem dzikich zwierząt i jastrzębi, budziła w nim rozpacz. Próbował krzyczeć, ale nikt się nie odzywał, bo zresztą nie było nadziei, aby do tej głuszy leśnej zajrzał jaki litościwy człowiek. Tak upłynęło dwie godziny na rozpaczliwem wyczekiwaniu pomocy skądkolwiek. Młodzieniec przypomniał sobie, że gdzieś w pobliżu płynie strumień czystej wody, i myśl o wodzie, o ugaszeniu pragnienia, zwyciężyła w nim nagle uczucie bólu. Wsparł się na rękach i zaczął powoli z największą ostrożnością pełznąć wąziutką ścieżką, wydeptaną przez leśną zwierzynę, chodzącą tędy na poisko. Ból nogi dokuczał mu straszliwie, więc zatrzymywał się co chwilę, aby odpocząć i zebrać resztki sił.
Tymczasem czarne jastrzębie, przeczuwając, że pełzający w zaroślach człowiek opadnie z sił i zlegnie wyczerpany śmiertelnie, unosiły się nad nim chmurą złowieszczą, a, gdy odpoczywał, zniżały swój lot gwałtownie i przelatywały bezszele-