Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/201

Ta strona została skorygowana.

— Oho! — pomyślał stary myśliwy — Kasjusz dopiął swego celu i schwytał jeźdźca bez głowy. Chociaż dziwi mnie, dlaczego ślady obydwu koni idą tak blisko siebie. To coś podejrzanego.
I Stamp popędził konia, nie odrywając oczu od ziemi: W tej chwili w lesie rozległ się strzał i po upływie kilku minut z gąszczów wyskoczył w szalonym pędzie Calchun.
— Dlaczego on tak prędko wrócił? — szepnął stary myśliwy. — Coś się musiało stać: Kasjusz tak pędzi, jakby mu na pięty następowali wszyscy djabli. Czy to czasem nie zmieniły się role i nie napastuje go tamten bez głowy. Więc ząb za ząb. Chciałbym jednak popatrzeć na tę gonitwę. Ha! ha! ha!
Zeb zlazł z konia, wciągnął go w zarośla i sam ukryty za krzakiem zaczął patrzeć. Po chwili przemknął obok niego, jak szalony, Kasjusz Calchun. Twarz miał śmiertelnie bladą, wystraszoną.
— O, Boże! — zawołał myśliwy. — Nigdy jeszcze w swem życiu nie widziałem podobnej twarzy. Sądzę, że nieszczęsna miss Luiza nie zechce takiego mężulka. No, ale co go tak mogło wystraszyć, przecież nikt go nie goni? Trzeba zbadać rzecz całą.
I gdy Calchun zniknął z oczu zupełnie, Stamp dosiadł swego konia i ruszył w kierunku lasu. Zaledwie wjechał w zarośla, gdy koń jego zaczął parskać, strzyc uszami niespokojnie i stronić w bok. Myśliwy zeskoczył na ziemię i, zro-